Obiecany mały poradnik jak wykonać tsukamaki, czyli charakterystyczny oplot rękojeści mieczy japońskich. Przyznaję, że będę troszeczkę oszukiwał przodków, ale procedura nie jest najprostsza ani najszybsza, więc małe ułatwienie tu i tam nikomu nie zaszkodzi… Od razu też przestrzegam, że moje eksperymenty wyszły tak źle, że używam zdjęć z poradnika Ichibana (z powodu licencji dając linki, a nie wklejając samych obrazków); t wymaga praktyki, za pierwszym razem raczej na pewno nie wyjdzie porządnie ? ale jeżeli komuś zależy, gra jest warta świeczki.
Na początek – pięć rzeczy, które powinny zniechęcić was do podjęcia tego wyzwania:
1. Rękojeść katany (tsuka) nie jest okrągła ani prostokątna, tylko owalna w przekroju, z bardziej płaskimi bokami. Ciężko osiągnąć taki efekt inaczej, niż katując trzonek od grabi szlifierką ? metodą prób i błędów. Bardzo ważne ? na końcu rękojeści musi znajdować się niewielki, płaski otwór, szczelinka, która pomaga zakończyć oplot.
2. Rękojeść prawdziwej broni powinna być pokryta skórą płaszczki (rayskin). Nie dostaniecie tego za uczciwe pieniądze w tym kraju, a skóra flądry zjedzonej w czasie wakacji nad morzem nijak się do tego nie nadaje. Najłatwiej zastąpić ją drobnym (!) i nowym (!!!), wąskim paskiem papieru ściernego.
3. Rękojeść oplata jedwabna bądź bawełniana taśma ito, która również (oczywiście) kosztuje fortunę, jeżeli uda się wam dopaść ją w sklepie internetowym. Oczywiście na oplot schodzi tego zatrważająco dużo (nie mam pewności ile, bo dałem sobie spokój stosunkowo szybko…). Najbliżej tego z rzeczy dostępnych w Polsce będą chyba dosyć szerokie sznurówki zszywane i zgrzewane razem tak, aby utworzyć długą, wąską taśmę. Nie wyjdzie to przepięknie, ale lepszy rydz niż nic… Wstążki nie polecam, bo wygląda płasko i sztucznie ? plecionka na ito nadaje mu charakter i styl. No chyba, że macie dostęp do plecionej wstążki ? ja nie mam…
4. Rękojeść ozdabia się metalowymi wstawkami oraz metalową głowicą. Niby nie są najważniejsze, ale nadają klimat, więc warto poszukać ich po sieci, albo pożyczyć od babci jakieś niewielkie broszki czy coś takiego… Z głowicą jest gorzej, ale da się i to wyszperać za odpowiednie pieniądze.
5. Tego się nie da zrobić szybko ani po łebkach. Po prostu się nie da i koniec. Albo siadacie na kilka godzin na tyłku i robicie to dokładnie i precyzyjnie, ciasno i równo spasowując wszystkie węzły i nie robiąc niczego byle jak ani na siłę, albo możecie od razu dać sobie spokój. Źle wykonany oplot wygląda gorzej niż źle i nie przyniesie nikomu chwały, a w dodatku szybko rozleci się, poplącze, zsunie i zrobi inne okropne rzeczy, które przyprawią was o łzy w oczach… Swoją drogą ? nie bójcie się używać kleju i zszywacza, zwłaszcza na początku. Oszczędzą wam mnóstwo pracy i zawodu, kiedy nieopatrznie puszczony oplot w trzy sekundy zmieni się w walającą się po podłodze kulę sznurka…
A teraz ? do dzieła…
Podstawą stworzenia dobrego oplotu (tsukamaki) jest hishigame ? papierowe podkładki pod kolejne warstwy ?sznurka? czy raczej plecionej tasiemki oplatającej rękojeść – największa masakra z jaką rzemieślnik może mieć do czynienia. Musicie naciąć sobie mnóstwo (MNÓSTWO) papierowych kwadracików (papier oczywiście ryżowy jak nakazuje oryginalna procedura) i zgiąć je tak, jak pokazuje ten obrazek. Każdy kwadracik powinien mieć 12 mm wysokości i 14 mm szerokości, przynajmniej z grubsza. Gorzej, że żeby to w ogóle miało sens, wszystkie muszą być równe. Muszą też mieć swoją grubość, spokojnie milimetr albo nawet troszkę więcej.
Wycinamy więc długi pasek papieru ryżowego, zginamy około 10 razy (wzdłuż) i wycinamy kolejne ząbki.
Na rękojeść poniżej zeszło około 70 sztuk. Zróbcie więcej, bo sporo odpadnie w procesie produkcji, mówię wam. Gdyby kształt nie był idealny, można pomóc sobie, obtłukując uformowane trójkąciki młoteczkiem mekuginuki. I tak jeden po drugim…
Skoro zabrnęliście aż tutaj, znaczy to, że jesteście godni. Możemy sobie poczitować ? dużo prościej jest bowiem wyciąć długi pasek grubego kartonu, ponacinać go równomiernie pod wymiar i staranie pozaginać wszystkie ząbki, po czym przykleić go taśmą dwustronną bądź klejem uniwersalnym do rękojeści katany.
Warto przygotować sobie na kawałku papieru schemat, który pomoże określić, ile będzie skrętów taśmy na rękojeści, a co za tym idzie, ile trzeba przygotować sobie ząbków hishigame (lub w ilu miejscach naciąć kartonik) ? jak łatwo zauważyć, potrzeba cztery razy tyle ząbków, co skrętów na schemacie. Plus wiadro zapasowych. Standardowa taśma ito ma 8 mm szerokości ? cóż za zbieg okoliczności, dokładnie tyle, co typowa sznurówka.
A teraz wreszcie przechodzimy do kotleta, czyli do okręcania tsuki przy pomocy ito (czyli do owijania kija sznurówką). Cała zabawa polega na tym, żeby skręcić taśmę ?do siebie? w miejscu, gdzie rękojeść jest najbardziej płaska, tak jak widzicie poniżej. Warto sobie co nieco pomóc na początek: przydatne będą zszywacz i różnego rodzaju zaciski i kleszcze, które można znaleźć w warsztacie ojca bądź w sypialni sąsiada. Inaczej szybko zrozumiecie, że Bozia pokarała was, nie dając wam przy urodzeniu trzech rąk. Przy odrobinie wprawy można także nauczyć się przytrzymywać sobie taśmę kciukiem.
Powinno to wyglądać w następujący sposób.
Aby utrzymać równomierność i kształt kolejnych skręceń (co da nam ukochany przez wszystkich efekt ?rzędu diamentów?), podtykamy pod poszczególne warstwy trójkąciki hishigame ? trochę ich przy tym zmarnujecie, bo lubią się pognieść od czasu do czasu… bądź ? jeżeli użyliśmy kartonowego paska ? starannie owijamy go w przedstawiony wyżej sposób, dbając tylko o równomierny rozkład taśmy i dokładne przykrycie kartonu.
Pierwsze hishigame na miejscu, gotowe na drugi skręt. Zauważcie, że taśmą okręca się podwójnie, tzn. najpierw lewy koniec owija rękojeść, a potem prawy, za każdym razem schodząc przy okręcaniu coraz bardziej w dół. Ciężko to jakoś przejrzyście wyjaśnić ? to trochę tak, jak z wiązaniem butów, czy może raczej krawata ? trzeba usiąść i samemu spróbować, żeby do końca załapać, o co chodzi.
W każdym razie chodzi o taki efekt, za każdym razem.
Po kilku godzinach krwi, potu i łez powinniście w ten sposób dojść do mniej więcej podobnego stadium. Piszę stadium, bo za pierwszym razem efekty będą raczej tylko z grubsza podobne. W razie czego nie krępujcie się pomagać sobie pincetą, czy co wam tam będzie potrzebne, nóż bądź też widelec od czasu do czasu też wcale nie są głupim pomysłem.
Jatki część druga, czyli węzły
Zaczynamy od wsunięcia końcówki ito znajdującej się po stronie mune (tej dolnej) pod ostatni skręt.
Ten oraz ten rysunek pomogą wam załapać, o co chodzi.
Potem taśma od strony ha (tj górnej) trafia pod skręt od strony mune. Warto sobie czymś pomóc, np. nożykiem bądź śrubokrętem, żeby to równo wsunąć. Zakończenie taśmy płaskimi kawałkami sklejonej taśmy klejącej też jest doskonałym rozwiązaniem.
Zaciskamy delikatnie ? powinno wyjść wam coś w tym rodzaju – albo kombinujcie do skutku ? aż wyjdzie. Nie ma innej drogi.
Powinna wyjść z tego pętelka na końcu rękojeści, którą należy zacisnąć, a dwa wolne końce taśmy trzeba potem przeciągnąć przez otwór, który, jak wszyscy wiemy, znajduje się na końcu rękojeści (wspominałem o nim na początku instruktażu).
Efekt prawie końcowy powinien prezentować się w ten sposób. Warte zachodu, prawda? (W razie problemów użyj zszywacza i zapomnijmy o sprawie, ok?)
Z drugiej strony niestety wciąż mamy coś takiego, trzeba więc skrócić nadmiar taśmy i zakręcić koniec dookoła ostatniego węzła, wsuwając koniuszek pod spód tak, aby się ukrył, a całość wyszła zgrabnie i cudownie (jesteśmy coraz bliżej końca, keep on readin’, brothers and sisters).
Tutaj ilustracja również się przyda.
To powinno pomóc wam w ogarnięciu, jak ten szpej powinien wyglądać, jeżeli będzie zrobiony naprawdę dobrze. Choć pewnie specjaliści i tak powiedzą, że można było przecież zrobić to lepiej.
Jak już zaznaczałem na początku, podstawową sprawą jest, żeby wszystko ciasno i precyzyjnie spasować, nie szarpiąc za bardzo. Cierpliwość jest cnotą.
I tyle, skończyliśmy. Wyjaśniłem wszystko najlepiej, jak umiałem i mam nadzieję, że wasze próby odniosą pożądany skutek. W razie pytań i problemów piszcie na skavenloft@gmail.com i – powodzenia:)
Powyższy artykuł powstał na podstawie instruktażu Ichibana.
Zdjęcie w ikonie autorstwa Samuraiantiqueworld, udostępnione na licencji Creative Commons – uznanie autorstwa.
Niezłym zamiennikiem dla ito, ładniejszym od sznurówki, ciut droższym od niej, ale nie rujnującym kieszeni, będzie taśma do sutaszu. Można je dostać na allegro i w internetowych pasmanteriach, w wielu kolorach, szerokościach, z jedwabiu, poliestriu, bawełny, itd. :)