Więcej, dużo więcej słów zmieniło się w cichnące echo, gdy cień zabójcy rozpłynął się w mroku. Wenecja należała do magnatów, których nazwiska ceniono na wagę złota. Kruszec płynął w jej żyłach jak krew. Wszystko to miało się jednak zakończyć. Rewolucja obejmowała coraz szersze kręgi, niczym kruk, rozpościerający skrzydła ponad Mostem Westchnień, kościołem San Giorgio Maggiore czy Gran Teatro La Fenice. Złowróżbny znak tego, co miało nadejść. Nieuchronna przyszłość mąciła sny Doży i arystokracji, ci jednak udawali, że nic nigdy nie może zmienić statusu quo. Wenecja miała upaść, ale dzisiaj wciąż tańczyła.